18 maja 2013

[RECENZJA] Tool - "Lateralus"



Track list:
1. "The Grudge"
2. "Eon Blue Apocalypse"
3. "The Patient"
4. "Mantra"
5. "Schism"
6. "Parabol"
7. "Parabola"
8. "Ticks and Leeches"
9. "Lateralus"
10. "Disposition"
11. "Reflection"
12. "Triad"
13. "Faaip de Oiad"

Gdy tworzyłem kiedyś funtesta "o mnie" i padło pytanie o mój ulubiony album muzyczny (który musiałem skopiować, bo oryginał się cholernie porysował), wiele osób zaznaczało Sabaton i ich "The Art of War"... dosłownie ręce mi opadły... nigdy nie przejawiałem oznak uwielbienia do tego zespołu, a raczej sporą niechęć. Ale ja tutaj nie o Sabatonie, a o czymś zupełnie innym - o "Lateralus" zespołu Tool.

O istnieniu bandu dowiedziałem się, gdy w 2006 roku wydawali album "10.000 Days" i Antyradio co chwilę puszczało w eter ich utwory. Wtedy pomyślałem, że to co grają jest dziwne... ale fajne i postanowiłem bliżej zapoznać się z ich twórczością. Pierwszy album jaki sobie sprawiłem to wcześniej wspomniane "dziesięć tysięcy dni" i uważałem, że to najlepsza rzecz jaką w życiu słyszałem... dopóki nie kupiłem "Lateralus"...

Ciężko zaszufladkować Toola - najbliżej im do metalu/rocka progresywnego z elementami psychodelii. Ich utwory są długie, niektóre z nich dopiero pod koniec ożywają ("Reflection"), bywa też tak, że część środkowa, po energetycznych wykopach, jest spokojna ("Ticks and Leeches"). Muzycy często łamią rytm, z ciężkiego riffu przeskakują w melodyjny, dają pole do popisu perkusji i basowi. Do tego dodają liczne szumy, trzaski, elementy muzyki etnicznej, elektronicznej, czy też modyfikują głos wokalisty.

Moim zdaniem każdy utwór udał się na tej płycie. Gdy już ją odpalam, słucham całości... no może z wyjątkiem "Faaip de Oiad" bo to tylko zlepki dźwięków i krzyków. Nie przeszkadzają mi utwory instrumentalne ("Eon Blue Apocalypse" i "Triad"), bo są fajne i nie czuję, że to wypełniacze, takie jak te na "Ænima", poprzednim albumie zespołu. Mój ulubiony moment krążka to "Parabol" i "Parabola", dwa utwory składające się w jedną całość. Najlepiej jeśli sami posłuchacie...

Mimo ciężkich riffów, muzyka jest raczej spokojna (no może z wyjątkiem agresywnego "The Grudge") i niespieszna. Jest idealna do kontemplacji w pokoju skąpanym bladym światłem żarówki. Nie każdy strawi muzykę na "Lateralusie" (szczególnie kinder-metale z koszulkami najtłisza, ssajbatona albo slipgniota). Ja mimo wszystko proponuję wam spróbować.

Ocena:
6/6




BONUS

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz