9 maja 2013

[RECENZJA] Blood Stain Child - "Epsilon"



Track list:
1. "Sirius VI"
2. "Forever Free"
3. "Stargazer"
4. "S.O.P.H.I.A."
5. "Unlimited Alchemist"
6. "Electricity"
7. "Eternal"
8. "Moon Light Wave"
9. "Dedicated to Violator"
10. "Merry-Go-Round"
11. "La+"
12. "Sai-ka-no"

Wśród znajomych, sąsiadów i rodziny jestem postrzegany jako metal, zUo i szatan. Nie zgadzam się. Szatanem na pewno nie jestem, przeglądałem się wczoraj w lustrze i ogona, ani rogów nie zauważyłem. Złem też nie jestem, ale często szerzę zUo, nie ustępując miejsca osobom starszym w autobusie. Metalem też chyba nie jestem, ponieważ obok Iron Maiden, Machine Head, Cannibal Corpse, czy DevilDriver, potrafię postawić płyty takich zespołów jak: Thousand Foot Krutch, Three Days Grace, Nickelback (chociaż to też szeroko pojęta muzyka rockowa), czy Blood Stain Child właśnie (no to jednak już zespół "okołometalowy").

Coś przypomnę o zespole: pochodzi z Japonii, na początku grali Melodic Death, z czasem dodając elementy Metalcore i... muzyki techno w stylu Scootera. Najlepszy efekt udało im się uzyskać na poprzednim albumie "Mozaiq". Na to, że BSC wydali nową płytę trafiłem przypadkiem (YouTube, "wybrane dla ciebie"). W oczy rzuciła mi się okładka, zupełnie inna od tego, co zespół nam już serwował. Muszę przyznać, że jest całkiem udana - wiem, jestem dziwny - i nie mówię dlatego, że postać przypomina Lightning z FF XIII (nie lubię jej), ale dlatego, że lubię ten "square-enixowy" styl. Jedyne co łączy ten cover art z poprzednimi to logo BSC na ekhm... biuście panny.

Blood Stain w miejscu nie stoi i każda płyta jest trochę inna od poprzedniej. Inność "Epsilon" rozpoczyna się od niejakiej Sophii, która została zatrudniona na główną wokalistkę. Wiąże się to z tym, że Ryo, główny wokalista (i basista) zespołu zostaje sprowadzony (tylko) do roli basisty (i pokrzykiwacza w tle). [MARUDA MODE] Muszę rzec, że Sophia śpiewa spokojnie, a brzmienie prawdopodobnie złagodzono pod jej głos. Czasami też wciśnięto za dużo elektroniki [/MARUDA MODE]. Jednak "Epsilon" ma w sobie coś takiego... magnetyzm, czy jak to tam się zwało. Krążek przyciąga mnie do siebie bardziej niż najnowsze albumy Maiden, czy DD. Pierwsze co musiałem zrobić, to przestawić się, że to jakby inny zespół. Dopiero wtedy zauważyłem, że jest to naprawdę dziwna i dobra muzyka, która może się podobać. Czasem zabrzmi jak Lacuna Coil (który lubię), czasem jak Within Temptation (błeee), a czasem jak In Flames (ciekawostka: na początku kariery BSC byli porównywani do tego zespołu). To co się naprawdę udało to refreny, które wwierciły mi się w pamięć i już tam zostały.

Płytę otwiera świetny "Sirius VI", w którym Ryo szaleje tak jak na poprzednim albumie. W "Forever Free" może się podobać spokojny początek, który po chwili przeradza się w kopniak. Może nie taki jak te Chucka Norrisa, ale zawsze coś.
Prawdziwą perełką jest "Electricity". Od samego początku atakują całkiem niezłe riffy połączone z charakterystyczną elektroniką, no i ten świetny wokal, którego linia melodyczna najbardziej wryła mi się w pamięć ("Far away... far away..."). To nie koniec moich zachwytów. "Moon Light Wave" ma fajną solówkę, która kładzie na łopatki równie fajne growlowate powtórzenie za Sophią ("Fade away...") w - standardowo - wpadającym w ucho refrenie.
Ciekawym songiem jest "Merry-Go-Round", niby spokojny, ale spokój ten burzy (w końcu) udany gitarowy wykop z rykiem basisty w tle. Mógłbym tu napisać coś jeszcze o "Stargazer", "Eternal", czy "La+", ale leń ze mnie. Może nie są to rodzynki w pieguskach(*), ale również mi się podobają.

Trzy potworki... utworki "S.O.P.H.I.A." (zgadnijcie skąd tytuł), "Dedicated to Violator" i "Sai-Ka-No" skwitowałem prostym: "aha". "S.O.P.H.I.A" to taki przesłodzony track. Jestem w stanie znieść ekstremalnie psychodelicznie słitaśne anime i kreskówki, ale z muzyką to już nie za bardzo. "Dedicated..." i "Sai..." są po prostu nudne. Widać w mojej kolekcji nadal zostaną tylko trzy albumy, w których ni ma żadnych zapychaczy (m.in. Tool "Lateralus").

Dziwna to płyta, dziwnego zespołu (za żadne skarby nie oglądajcie ich fotek w necie! **). Przez wypełniacze i niekiedy głupie wrażenie, że słucha się jakby jednego utworu nie dałbym najwyższej noty, edit: w sumie po namyśle, to piątki też bym nie dał... czwórka z plusem pasuje jak ulał. Napisałbym też, że to dobra płyta na lato... ale lato się skończyło :P

Ocena:
2/6



PPS. "Epsilon" ma też utwory bonusowe: "Royal Sky" w wersji europejskiej i "Void dmn-str. remix" w wersji japońskiej. Są to remixy "Final Sky" i "Void" z "Idolator". Niestety potraktowałem je jako potwarz. Sophia swoją łagodną barwą psuje te mocne songi po całości. Rozumiem, że zespół podąża nowym szlakiem, ale lepiej by zrobili, gdyby zostawili swoje klasyki w spokoju.

(*) Uwielbiam pieguski z rodzynkami
(**) Ostrzegałem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz