12 maja 2013

[SERIA] Jak and Daxter



Mając lat trzynaście i mieszkając w tym popieprzonym mieście zwanym Żorami, miałem taki kanał telewizyjny, w którym prezentowano gry na wszystkie platformy (to nie był Hyper). Często bywał tam krótki gameplay z "Jak II: Renegade" i widząc co się tam wyprawiało, bardzo chciałem w to zagrać.

Los, wszechświat, czy jakieś inne siły, pozwoliły mi bliżej się zapoznać z serią dopiero po dziewięciu latach O_o. W każdym bądź razie nie grałem w te gry chronologicznie, nie wiedziałem, że po PSP zdobędę jeszcze PS2. Tak więc najpierw grałem w "Daxtera" (moja pierwsza gra na PSP), potem "The Lost Frontier". Na PS2 pierwszą grą w jaką zagrałem był... "Jak 2" :D. Dopiero później przeszedłem "jedynkę" i "trójkę". Jedno muszę przyznać - przy wszystkich tytułach bawiłem się przednio.

Ale czymże to jest? To seria platformerów, niekiedy zerkających w stronę poważniejszych action-adventure. Niech was nie zwiedzie kreskówkowy styl, gra jest adresowana bardziej dla młodzieży niż dla dzieci, zwłaszcza od drugiej części (btw. wielki napis na aukcji Allegro "doskonała gra dla dzieci" przy "Jaku 2" powodował u mnie napady śmiechu), gdzie klimat stał się trochę mroczniejszy.

A teraz w kilku zdaniach o każdej z gier.


Jak and Daxter: The Precursor Legacy (PS2)

Zaczyna się od tego, że para głównych bohaterów cichaczem płynie ze swojej wysepki, na sąsiednią, tajemniczą. Tam odkrywają mhrocznych ludziów, co to chcą podbić świat. Przypadkiem też Jak (zdecydowałem, że gdy będę pisał jego imię, użyję koloru, bo przecież może się mylić z naszym polskim słowem) spycha kumpla do kaździ pełnej mrocznego eco, przez co Daxter staje się zwierzem znanym później jako Ottsel (od Otter - wydry i Weasel - łasicy). I tak oto nasz duet musi odnaleźć kogoś kto odmieni pechowca, a jak ktoś zna platformery, ten wie, że droga będzie kręta.

Ciekawie zbudowano świat (w klimatach tropikalnych, chociaż zdarzyły się też ośnieżone szczyty gór), w którym nie ma ekranów ładowania, a do "poziomu" musimy sami dojść z sandała. W każdym trzeba zebrać jak największą ilość jajec ("Precursor Orbs") i wykonywać misje, za które dostaniem Power Cell.

Jak dysponuje takimi ruchami jak skok (podwójny też jest), może się przeturlać by zrobić długi skok, kucnąć dla wysokiego. Dysponuje też paroma atakami, m.in. wali z piąchy i kopniaka (Chuck Norris może się schować). Jak ma też możliwość używania różnych mocy, zależnych od koloru eco. Niebieskie pozwoli szybciej biec i uruchamiać platformy, dzięki żółtym będzie walił fireballami, a czerwone zwiększają siłę ciosów, natomiast duże zielone uzupełniają zdrowie. No i właśnie z tym HP jest problem. Maksymalnie możemy oberwać do czterech razy. Dużych zielonych eco jest tyle co kot napłakał, są małe, ale żeby się nimi podleczyć, trzeba uzbierać ich pięćdziesiąt. Zatem zginąć można często, na szczęście checkpointy są w miarę dobrze ulokowane.

Zdarzają też się fragmenty, w których zasiadamy za sterami Zoomera, takiego lewitującego motora. Fragmenty te nie były złe, ale nie byłem do nich nastawiony hura-optymistycznie. Fajniejsza była za to jazda na takim ptaszysku zwanym Flut-Flut. Pędzi się wtedy i skacze wysoko, fajne... mówię wam.

Gra powstała w 2001 roku, ale kreskówkowa grafika jak zwykle zdaje egzamin - prawie nic się nie zestarzała i grałem bez bólu, jedyne do czego bym się przyczepił to do zbyt ekspresyjnej mimiki Daxtera.

Ocena:
5/6




Jak II: Renegade (PS2)

I jakie są moje wrażenia po dziewięciu latach oczekiwania? Cóż okazało się, że "dwójka" jest naj. Najtrudniejszą. Raczej ją taką zapamiętam, oraz jako uczącą cierpliwości (do pięćdziesięciu razy sztuka), ale o szczegółach za chwilę. Fabuła wygląda tak: Keira na podstawie planów prekursorów zbudowała tunel teleportacyjny. Po włączeniu przekaźnika, na wyspę przedostały się dziwne stwory. Jak, Daxter, Keira i Samos (jej ojciec) uciekają pojazdem do tunelu, niestety pojazd się rozpada, przez co cała czwórka się rozdziela. Daxter i Jak trafiają do Haven City, futurystycznego, utopijnego miasta. Na zwiedzanie nie ma czasu, bo Karmazynowa Straż (Krimson Guard) zgarnia chłopaka, a Dax po bohatersku daje dyla... po dwóch latach spędzonych w więzieniu Jak (był obiektem licznych testów, głównie wpompowywano w niego mroczne eco) udaje mu się uciec za pomocą nieodłącznego towarzysza. Następnie nasz duet wstępuje w szeregi rebeliantów walczących z tyranią Barona Praxisa.

Pierwsza zmiana - sequel jest dużo mroczniejszy. Do tego gdy pierwszy raz widziałem ten, wspomniany we wstępie gameplay, pomyślałem, że ta gra to takie platformówkowe GTA. Jest swobodne poruszanie się po mieście, "pożyczanie" zoomerów od mieszkańców i uciekanie przed Karmazynowymi, gdy zrobi się coś brzydkiego. Samo miasto podzielone jest na kilka dzielnic, m.in. slumsy, bazar, czy strefę industrialną, dostęp do każdej dostajemy z postępami w grze.

Po jakichś 30-45 minutach gry w łapska głównego bohaterowicza trafi Morph-Gun, który dzięki odpowiednim modom przekształca się odpowiednio w: Scatter Gun (Shotgun), Blaster, Vulcan Fury (coś na kształt gatlinga - do tego powoli się rozkręca) i Peace Maker (wystrzeliwuje samonaprowadzający ładunek elektryczny). Niestety dzięki broniom palnym(?) ataki melee tracą na znaczeniu :/. Ze świata poznikały różnokolorowe eco, zostało tylko mroczne. Jak się okazuje eksperymenty się powiodły... uzbierawszy tego odpowiednią ilość można zmienić Jaka w Dark Jaka. Białka łoczu mu czernieją, skóra blednie, a zamiast paznokci wyrastają mu długie pazury, którymi siecze wrogów.

Teraz nie idzie się do jednego poziomu, by wykonywać tam różnorakie rzeczy, znowu to bardziej przypomina GTA. Idziesz, robisz jedną rzecz, wracasz. Misji jest dużo, ale niestety miejscówek mało, więc trzecia podróż do ruin może już być nużąca. Twórcy za to zaserwowali misz-masz gameplayowy... i tak mamy misje, w których zasiadamy za sterami mecha, ostrzeliwujemy z działka nadlatujących wrogów itp. Na późniejszym etapie gry dostajemy JetBoard (deskolotkę), przez co gra staje się "Tony Hawk's Lite Skater". Pytanie jest jedno... ile w tym wszystkim zostało z platformówki? Cóż... mało. Typowych wyzwań, w których trzeba popisać się małpimi umiejętnościami jest zbyt mało.

Zadań pobocznych nie ma, są za to wyzwania, za których wykonanie dostawać będziemy znane już jajca. Do wyzwań należy m.in. jak najszybsze przejeżdżanie przez obręcze (ring challenge), szukanie Orbów na czas, kursy strzelnicze, mini-gierki polegające na jak najszybszym wciskaniu przycisków. Oprócz zbierania jajec (za które odblokujemy różne sekrety), zbiera też się Skull Gems, które wypadają z zabitych Metal Heads (główni przeciwnicy w tej części). Po uzbieraniu odpowiedniej ilości można się udać do wyroczni (to facet - to może wyroczniak?), który podaruje nowe moce dla Dark Jaka (Dark Bomb ftw!).

"Jak 2" jest nie tyle trudny, co raczej upierdliwy. Większość misji da się przejść w 5-10 minut, ale twórcy poskąpili checkpointów. Zdarza się też, że nie ma apteczek, a Jak nadal może oberwać do czterech razy. Musiałem niekiedy naprawdę uzbroić się w cierpliwość, bo albo powtarzamy dłuuuuugie fragmenty, lub caaaaaaaaałe misje. Ucieczka ze slumsów przed Karmazynowymi, czy wyścigi do teraz mnie męczą w koszmarach.

Grafika i animacja są dużo lepsze niż w pierwszej części, Daxterowi już nawet twarz się tak nie wydłuża podczas uśmiechów. Dubbing nadal stoi na wysokim poziomie (po raz pierwszy usłyszymy głównego bohatera), a przy muzyce zastosowano ciekawe mixowanie. Do standardowego podkładu dodawany jest drugi, gdy np. wyciągniemy broń. Niestety na dłuższą metę niektóre utwory bywają usypiające, czego jestem dowodem i celem kpin ze strony matki :P

Ocena:
4/6




Filmik po angielsku. Mam podobne zdanie, co do trudności misji, ale nie uważam, że to najtrudniejsza gra w jaką grałem.


Jak 3 (PS2)

Zaczyna się sceną, w której główny bohater ląduje na środku pustyni. Okazuje się, że z inicjatywy niejakiego Vegera i rady nadzorczej, Jak został wygnany na Wasteland, za brużdżenie w Haven City. W zoomerze, którym przywieziono Jaka, na gapę przyjechał także jego nieodłączny towarzysz - Daxter. Tymczasem w Haven City trwa wojna, Metal Heads mimo śmierci lidera nie odpuszczają, a i ktoś nieupoważniony steruje robotami Krimson Guard. Do tego nadchodzi widmo katastrofy globalnej, ponieważ do planety zbliża się niszczyciel światów. Następnie trafiamy do Spargus City (jak do tego dochodzi, nie chce mi się pisać) i zaczyna się gra.

Przyznam, że jest... epicko i widowiskowo. Klimatu dodaje muzyka, która bywa zdecydowanie lepsza niż w poprzednich częściach, ale niestety nadal bywa dość nierówna. Przy niektórych utworach leciały mi ciary po plecach (np. w Dark Maker Finale, czy w Wasteland Run), a przy innych usypiałem. W dubbingu pozmieniano niektórych aktorów (m.in. Keirę i Wyrocznię), ale udźwiękowienie nadal jest świetne. Początkowo klimaty pustynne mi nie pasowały, ale że cała gra jest bardzo udana, szybko się do nich przekonałem. Do tego na uwagę zasługuje informacja, że niektóre postacie zostały całkiem przemodelowane (np. Keira), a i Jak ma najbardziej, ekhm... cool wygląd w historyji.

W trzeciej części najistotniejszą nowością jest wprowadzenie aut buggy, dzięki którym przemieszczać się będziemy po pustyni. Model jazdy jest całkiem przyjemny (zdziwiony byłem, że im mocniej wychylałem analoga w celu skręcenia, tym auto częściej wpadało w poślizg). Modeli jest kilka, a każdy różni się szybkością, wytrzymałością itp. Większość wyposażona jest w jakąś broń, do tego dochodzi możliwość podskoku i chwilowego turbo. Kolejną istotną rzeczą jest wprowadzenie Light Jaka z nowymi mocami (m.in. spowalnianie czasu, leczenie), oczywiście Dark Jak nadal ma się dobrze (zauważyłem, że pasek z dark eco ładuje się szybciej, przez co można częściej robić Dark Bomb >:D).

Poziomów czysto platformówkowych jest więcej, bywają też (jak wspominałem) widowiskowe. Niech misja w fabryce robotów posłuży za przykład: przebijamy się przez małe armie, gdy w końcu zasiadamy za sterami auta i zaczynamy wszystko taranować... fajne, bardzo fajne. Tekstowo może to wyglądać nie wiadomo jak, ale grając w to samemu... cóż za emocje :D. Zdarzają się też fragmenty, gdzie Jak nie może więc Daxtera posyła. Futrzak będzie albo chodził na piechotę (gdzie operuje ruchami mniej więcej podobnymi do tych, które posiada jego kumpel), albo będzie brać udział w zadaniach typu: uzbrajanie rakiety... jadąc na niej.

Wracają liczne wyzwania, JetBoard, Morph-Gun, w trakcie postępów w grze zdobywamy części zbroi, która powiększa maksymalną ilość HP, są też takie ptaszyska Leapery jak Flut-Flut z pierwszej części, dzięki którym szybciej poruszać się będziemy po Spargus City. Później nawet nasz duet wraca do Haven City, gdzie znów pojeździmy Zoomerami. Deskolotka dostała przydatne wytwarzanie fal energetycznych, które robią krzywdę pobliskim wrogom. Do tradycyjnych modów Morph-Guna dodano nowe, przez co teraz urządzeń do siania zniszczenia mamy aż dwanaście. Arc Wielder wali wiązką elektryczności, Beam Reflexor sprawi, że pociski Blastera będą się odbijać od ścian i podłóg, ale mimo wszystko owni Super Nova... nie ma to jak mały grzybek atomowy o poranku.

Jak 3 jest łatwiejszy... jak wspominałem: zbroja, leczenie. Nawet checkpointy są bardzo rozsądnie ulokowane, przez co takie misje, jak wspomniana jazda na rakiecie nie jest powtarzana od samego początku. Nie ma też tak upierdliwych wyścigów jak w "dwójce". Policzyłem tylko dwa przypadki, gdy TRZEBA się ścigać, reszta wyścigów jest opcjonalna. Ogółem rozgrywka jest dużo przyjemniejsza i szczerze przyznam, że "Jak 3" z oryginalnej trylogii podobał mi się najbardziej.

Ocena:
5+/6




Daxter (PSP)

My precioussss... moja pierwsza gra na PSP i jedna z lepszych platformówek w jakie grałem. Stworzona przez Ready at Dawn (czyli od tych, co nam zaserwowali potem "God of War: Chains of Olympus" i "Ghost of Sparta") pod czujnym okiem Naughty Dog, opowiada nam historię dziejącą się tuż przed "Jakiem 2". Daxter znajduje zatrudnienie jako eksterminator Metal Headowych robali i przy okazji szuka sposobu na wyciągnięcie swojego kumpla z więzienia.

Daxter poruszać się będzie po dwóch dzielnicach Haven City, znanych z Jaka 2 (industrial i port). Sam gameplay przypomina bardziej pierwszą część trylogii, misje są głównie platformówkowe. Oczywiście bywają też niezłe fragmenty, gdzie zasiadamy za sterami Zoomerów. Oprócz ruchów zbliżonych do tych, które ma Jak, Daxter ma możliwość przemieszczania się przez ciasne tunele na czworaka. Wyposażony jest w elektryczną packę na muchy (do ataków melee) i spray na robale. Ten spray po upgradzie posłuży jako jetpack i miotacz płomieni. Większość poziomów skonstruowano tak, żeby jak najczęściej przelatywać pomiędzy platformami, a fajne to jest :D. Lot i palenie jest oczywiście ograniczone, a odpowiedni pasek trzeba uzupełniać zielonymi eco. W "Daxterze" są minigierki, będące swoistymi easter eggami. Nawiązują one do znanych filmów (Matrix, Braveheart, Lord of the Rings i Indiana Jones), a polegają na rytmicznym wciskaniu przycisków. Jest nawet tryb multi, a przypomina walki jak z Pokemonów. Podczas "normalnego" grania, w różnych zakamarkach będziemy znajdować robaki, które potem będziemy wystawiać na pojedynek.

Grafika dorównuje trylogii z PS2, gra nie ma zbyt skomplikowanego sterowania, a udźwiękowienie jest bardzo dobre (chociaż czasem nie pasowały mi utwory muzyczne), no i co najważniejsze - gra bardzo wciąga (przynajmniej takich ludziów jak ja).

Ocena:
5+/6




Jak and Daxter: The Lost Frontier (PSP)

Do teraz nie wiem, czy to oficjalnie czwarta część, czy spin-off jakiś... w każdym bądź razie gra pisana była przez High Impact Games z myślą o PSP (ale zrobiono też konwersję na PS2), już bez nadzoru Naughty Dog, co miejscami niestety widać.

Ale ok, najpierw trochę o fabule. Burze na całym globie, bla bla bla, Keira chce dowiedzieć się dlaczego powstają, bla bla bla, Jak i Daxter jej towarzyszą, bla bla bla, lecą na koniec świata, bla bla bla, lecz nagle atakują ich powietrzni piraci, ple ple ple. Ciąg dalszy nastąpi, a w nim: na granicy jest tylko mroczne eco, co powoduje ogólną niestabilność. Jak nie może zmienić się w Dark, ani Light osobowości, do tego przewija się motyw eksperymentowania na ludziach. Jak się potoczą losy naszych bohaterów? Dowiecie się jak zagracie, lub obejrzycie jakiś lecplej, bo mnie się już pisać nie chce.

W TLF usunięto kucanie (co wiąże się z brakiem high jump i roll jump), oraz JetBoard. Light i Dark moce zastąpiono innymi, nazywanymi eco mocami (mamy m.in. spowolnienie czasu, rocket jump, czy tarczę), które zdobywać będziemy, gdy napotkamy jakąś statuetkę prekursorów. Działanie kamery niespecjalnie mi się podobało, do tego często ustawia się tak, że widzimy nasz duet z góry, lub pod jeszcze innym, dziwnym kątem, utrudniającym doskok. Taka kamera to był celowy zabieg twórców, ale szczerze powiedziawszy, to chyba ktoś za dużo wypił.

Jak jest teraz wyposażony w Gun Staff, do którego może podłączać mody. Ta broń wiąże się z tym, że twórcy nie mieli budżetu na animacje. W "Jaku 2" i "3" z bronią, czy bez, była inna animacja ataku, w TLF jest taka sama. Skoro o broniach była mowa, to tych jest cztery, z czego są znane nam już: Blaster (jaki on w tej grze jest beznadziejny), Scatter Gun i Vulcan Fury. Jedynie Peace Makera zmieniono na Lobbera, który działa jak granatnik. Z wrogów znów wypada mroczne eco, ale tym razem występuje ono jako swoiste punkty doświadczenia. Idąc do Keiry, możemy je wymienić na np. powiększenie ilości życia, lub przedłużenie działania, którejś eco mocy...

Nie ma Zoomerów, nie ma buggy, są samoloty. Fragmenty latane, przypominające zręcznościowe gry typu "H.A.W.X." zrealizowano całkiem nieźle... chyba lepiej niż fragmenty "chodzone". Oprócz standardów typu hamulec, czy przyspieszenie, mamy też manewry, które pozwalają uniknąć ostrzału. W zanadrzu jest też kilka modeli samolotów, w których możemy instalować modyfikacje (np. zwiększające prędkość) i bronie (Chain Lightning Gun FTW!). Nowe nożna kupić za złom ("po zestrzeleniu wrogiej jednostki otrzymywać będziesz go" - Yoda), lub zdobywać bezpośrednio z samolotu wroga, używając DaxterJacka. Wystrzelony futrzak będzie buszował w silnikach maszyny przeciwnika. Gracz w tym czasie musi wziąć udział w prostym QTE, po jego wykonaniu mod, lub broń jest nasz(a).

Oprócz DaxterJackowania, będą też etapy, w których pokierujemy nim bezpośrednio. No właśnie "ale". Sierściuch to fajtłapa (o wybujałym ego, ale to bez związku) i zalicza kolejny bliski kontakt z dark eco, co zmienia go w Dark Daxtera, brzydkiego i mocno przerośniętego stwora. Jaki fabularny cel miało jego wprowadzenie? Nie mam pojęcia. Etapów, w których nim sterujemy jest mało ale są ciekawym urozmaiceniem. Kamera jest na stale zawieszona pod kątem izometrycznym, a gracz robi rozpierduchę i rozwiązuje prościutkie łamigłówki.

Po X-Men Origins: Wolverine na PSP, każda gra jest dla mnie piękniejsza, ale grafika w TLF (piszę o wersji na handhelda, na PS2 wygląda lepiej) jest przeciętna. W oczy kłuje pikselowatość i tekstury niskiej rozdzielczości. Bardzo kiepsko to kontrastuje z renderowanymi cut-scenkami (wyglądają całkiem fajnie, ale miejscami irytowała mnie tam animacja postaci). Z cut-scenkami wiążę się też pewna nieumiejętność twórców w prowadzeniu fabuły. Idziemy sobie gdzieś samotnie, nagle jesteśmy atakowani animacją, gdzie widzimy osoby, które były gdzieś indziej. Przed wyruszeniem na questa, nawet nie ma informacji, że ten, a ten czeka na ciebie w samolocie, czy już na miejscu. Głupie, bardzo głupie.

TLF to pierwsza gra z serii, która doczekała się polskiego dubbingu. W rolach głównych usłyszymy Pawła Ciołkosza (Jak) i Cezarego Pazurę (Daxter), a gdzieś tam przewija się jeszcze Robert Tondera, Zbigniew Konopka, czy też Jacek Rozenek. Czar dobrze dobranej obsady pryska, gdy usłyszy się kapitana Pheonixa w naszej wersji językowej, nie rozumiem jak świetnego Robina Atkina Downesa można zastąpić kimś takim bez wyrazu? Natomiast słuchając piratów we Fardrop miałem chęć pochlastać się łyżeczką od herbaty. Standardowo wolę wersję angielską, gdzie usłyszy się Josha Keatona za Jaka (zastąpił Micheala Erwina) i wiecznego Daxtera, czyli Maxa Cassellę, no i wcześniej wspomnianego pana Downesa... a i ponownie (od "trójki") Tarę Strong jako Keirę.

Bardzo podobała mi się muzyka, chyba najlepsza w całej serii. Utwory skomponował James Dooley, któremu zdarzało się parokrotnie współpracować z Hansem Zimmerem. Każdy utwór brzmi jak rasowa muzyka filmowa, ale z lekkimi wkrętami elektryki i przesterowanych gitar. Denerwujące jednak było częste przyciszanie muzyki, gdy postacie muszą rzucić jakimś komentarzem.

Narzekam i narzekam, ale mimo wszystko coś sprawia, że dobrze mi się gra w tą grę. Nie jest najlepsza, ale też nie należy jej spisywać na straty.

Ocena:
3+/6


Jeden utwór z soundtracku



Przypadek odosobniony, czyli Jak X: Combat Racing na PS2, to tylko i aż wyścigi. Niezbyt lubię ten gatunek gier, ale patrząc na kawałek jakiegoś walkthrough na YouTube, zacząłem się interesować tą grą, zwłaszcza, że model jazdy podobno jest taki sam jak w "trójce". Do tego jest tam soundtrack w moich klimatach. Nie wiem... poczeka się i zobaczy jak to będzie... najwyżej updatuję wpis, co mi tam szkodzi? :)


Kolejna próbka dźwiękowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz