7 sierpnia 2016

[WRAŻENIA] Iron Maiden: Legacy of the Beast (Android)


Za moich czasów to w Pokemony się grało na Gembojach, a nie łaziło się z telefonem i narażało się na selekcję naturalną. Hype train trwa w najlepsze, a my wróćmy do krainy płynącej metalem i piwem, bo w międzyczasie premierę na iOSy i Androidy miała gra Iron Maiden: Legacy of the Beast. O tym, że powstanie wiedziałem od jakiegoś czasu, ale nie czekałem jak na szpilkach (przez model f2p byłem trochę sceptyczny), ale gdy gra już się ukazała, postanowiłem rzucić na nią okiem.

LEGACY OF THE HUNTER
Nie jest to pierwsza gra sygnowana nazwą Maiden. W 1999 roku powstał "Ed Hunter" - zacofany i brzydki rail shooter na PC, przy którym "Kurka Wodna" wygląda jak "Crysis".
W przypadku "Legacy" mamy do czynienia z bardzo prostym turowym RPG - czyli jak w większości takich gier na mobilniaki - skupiającym się na walce.

Fabuła jakaś jest, ale i tak większość ją oleje i będzie parło naprzód. Oto bowiem jako Eddie, musimy skopać parę tyłków w celu odzyskania fragmentów swojej duszy. Poszukiwania odbędziemy w paru światach tematycznych, inspirowanymi okładkami albumów i singli Iron Maiden. Zaczniemy od "Wicker World", by potem trafić do Egiptu z "Powerslave", pola bitwy z "A Matter of Life and Death" oraz piekła z "Number of the Beast". Potencjał spory, bo idąc dalej tym tokiem, mam nadzieję, że wkrótce będą lokacje na cmentarzu, w mrocznej knieji, brudnym mieście przyszłości, oraz w psychiatryku.

Każdy "świat" ma mapkę, na której mamy do przejścia kolejne "questy"... czy tam walki. Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę i dobrać do trzech Eddków i do dwóch zdobycznych potworków/ludków.
Tak. Oprócz różnych wariacji main charactera (bo przez tyle lat istnienia dorobił się mnóstwa wcieleń, to i twórcy wykorzystali porządnie ten motyw), możemy też kolekcjonować pomagierów wymyślonych na potrzeby gry. Tak więc nasze szeregi mogą zasilić takie indywidua jak lewitujące kostki do gry, czy kultyści z wilczymi głowami.

Ja tu o postaciach zamiast o kwintesencji rozgrywki, ale czytejcie, bo to ważne je! Charactery występują w paru klasach, które biją się na zasadzie "kamień-papier-nożyce". A raczej mają lekką przewagę na tej zasadzie. Tak więc czerwony Warrior ma przewagę nad zielonym Sentinelem, Sentinel bije niebieskiego Magusa, a Magus Warriora. Żeby było śmieszniej... czy ciekawiej... mamy jeszcze dwie klasy w postaci fioletowego Assassina i żółtego Gunnera, które biją się nawzajem. Jednakowoż, jak mnie nauczyły stare Pokemony, nie rodzaj, a lewl jest ważniejszy. Wtedy nic nie stoi na przeszkodzie by Magus porządnie pieprznął Sentinela!


Como estas, amigos?

ŁOMATKOBOSKA...
Z systemem levelowania jednak jest dosyć duży frituplejowy problem. Każdy character zaczyna z pewnym tierem oznaczonym gwiazdkami. Powiedzmy, że mam dwugwiazdkowego Eddiego. Maks poziom jaki może osiągnąć to czterdziesty i tylko jeśli ma ten maksymalny można go "wyewoluować" na kolejną gwiazdkę. I ponownie lewelujemy od pierwszego poziomu... właśnie tutaj tkwi problem. Trza grindować, a to jest tak cholernie czasochłonne, że po jakimś czasie człowiek może zacząć umierać z nudów. Można przyśpieszyć wzrost poziomu za pomocą shardów i golda, ale to jest drogie. Ewolucja postaci zaś wymaga Evolution Shardów i o ile z pierwszymi trzema gwiazdkami nie ma problemów, to jeśli chcemy wbić czwartą, np. dla Warriora to będziemy potrzebować:
-sześciu bazowych dwugwiazdkowych Evolution Shardów
-trzech czerwonych dwugwiazdkowych Evolution Shardów
-sześciu czerwonych jednogwiazdkowych Evolution Shardów
-dużo forsy.
Dodajcie do tego Talizmany, zwiększające statystyki. Sprawa z ich lewelowaniem i ewolucją wygląda podobnie, tylko zamiast shardów używamy run. Tego jest tyle, że głowa może rozboleć. Do tego drop rate jest tak kiepski, że nim doczekamy się potrzebnej pierdółki, prędzej chyba wyrośnie nam siwa broda.
Pamiętacie moją recenzję Spider-Man Unlimited? Dobra, na pewno nie. Chociaż sporo marudziłem, tamten system "rankapowania" postaci miał więcej sensu. Dostałeś pająka, którego już masz? Połącz go ze starym. No i lewelewowanie nie zaczynało się od pierwszego poziomu, a szło dalej. Niestety Roadhouse nie zainspirowało się produkcją Gameloftu...

A TERAZ FANFARY BO W KOŃCU O WALCE
Po dość długim loadingu trójka naszych wybrańców staje naprzeciwko trzech-czterech wrogów. Swobodnie można wybierać kto kogo ma bić, a bić można dwoma atakami: zwykłym lub magicznym. Ten drugi zwykle potrzebuje energii, która ładuje się co jakiś czas. W przypadku Eddów można się przełączać pomiędzy nimi jak characterami w Final Fantasy X a także przechodzić w czasie. Dobra, nie wiem jak to nazwać, ale miziając paluchem w lewo, lub prawo przechodzimy w przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, co jest zmianą zestawu ataków/ruchów na inne, bardziej buffujące_naszych/ debuffujące_wrogów. No i jest jeszcze atak super-hiper specjalny, który Eddie może wykonać po załadowaniu paska furii (za używanie "czarów" i za obrywanie). Dla każdego inna animacja i miałem lekkie skojarzenia z Summonami z Final Fantasy... ale tylko lekkie. Póki co mój ulubiony Special to Soldier Eddie wjeżdżający czołgiem i robiący jesień średniowiecza.

Żeby też nie było, że pacamy po przyciskach od niechcenia, twórcy se wymyślili że gracz musi jeszcze dotknąć ekranu w odpowiednim momencie, by atak był silniejszy. No nie tylko, bo mając PERFECTy mamy też szansę na dodatkowe efekty (np. ogłuszenie wroga). Pomocą w wyczuciu momentu zawsze pokazuje kółko pod wrogiem. W przypadku jednych "czarów" trza w odpowiednim czasie tapnąć trzy razy w ekran, a w drugim przypadku napierdzielać jak szalony, by szybko napełnić kółko. No i właściwie to tyle w tej kwestii...


He holds your chains of misery

MOBAJL GEJMING
Legacy oferuje też opcje społecznościowe. Ale nie czaty, PMy i wzajemne wysyłanie giftów. Te rzeczy są dla plebsu. Tutaj znajomi są po to by pożyczać od nich raz na dzień ich lidera na jedną walkę. Za wygraną walkie my i nasz towarzysz dostaniemy po dwadzieścia pięć Trooper Badges, za które można se potem kupić jakąś mini-paczkę z Duszą (to z nich wykluwają się nowe stworki) i forsą. Jednak przez losowość niecierpliwych szlag może trafić. Osobiście jestem dosyć cierpliwy, ale szlag mnie trafił z jakieś pięć razy. No bo jak to tak, że moje 1250 odznak poszło się jebać na jakąś popierdółkę, a nie killera?

Skoro wspominałem już o kupowaniu, to opowiem wam o mikrotransakcjach. Mamy więc możliwość wymiany złotówek na monety i Ironite. To pierwsze można nazbierać grając i jak wspominałem, służy do płacenia za ewolucje itp. To drugie to oczywiście "ta twardsza waluta" i równie dobrze mogłaby się nazywać diamentami. Trudniej się zbiera, ale za to można wymienić ją na normalną kasę, lub na rzadszą duszę. Muszę was ostrzec, bo szlag mnie trafił kolejny raz, gdy 225 ciężko uzbieranych Żeleźniaków poszło się jebać na trzy popierdółki.
Gdzieś tam też są jakieś w cholerę drogie (400 zł!) bundle z obiema walutami, lub z characterami oraz inne starter packi, czy jeszcze inne guawna, które omijam szerokim łukiem. Tylko szaleńcy mogą wydać ze sto PLNów na losowe postaci... no chyba, że wtedy wypadają te dobre. A może Legacy to jakaś lekcja cierpliwości? Ewentualnie sposób na przyrost siwej brody? Ni wim.

TECHNICZNIE
Legacy pozostawia trochę do życzenia. Przy pierwszym uruchomieniu dociąga jeszcze jakieś 400 megabajtów, co trwa dłużej niż schnięcie podłogi...
Podczas loadingów "questów", trzeba zaparzyć jakąś melisę, bo czekanie może być destrukcyjne dla otoczenia. Jezusmaryja, mało tego. Przeglądając postaci czy inne pierdoły gra potrafi przyciąć, bo coś musi podładować... Widzicie screeny złapane przeze mnie? Gra sama od siebie ustawiła najmniejsze detale. No dobra, nie wymagam wiele od gier na mobilniaki, a i tablet nie jest mocarzem wydajności, ale zero cieni (nawet uproszczonych) i tekstury rozmemłane jak żółtko z białkiem robią bardzo złe wrażenie. Żeby tylko te ustawienia miały wpływ na wydajność... przy ekstrawaganckich efektach gra dostaje drastycznych ścinek, niekiedy utrudniających wykonanie Perfect Timingu!
Rzadko jakoś przeszkadzają mi UI i menusy, no i tutaj mi nie przeszkadzają, ale są jakieś takie... biedne. Podczas pierwszych rzutów okami miałem pewne deżawi, bo wyglądają niemal jak menusy z Marvel Future Fight! Tam takie niebieskawe tabelki pasowały idealnie, zaś w Legacy pasowałoby coś w stylu tego co można było ujrzeć w Brutal Legend. Czemu nikt na to nie wpadł?


Run for your lives

BUG REPORT
Oficjalne forum to bida. Z masą zgłoszeń bugów i zero odpowiedzi od supportu... a bugi to upierdliwe są. Bardzo.
Na przykład mam sobie mocnego potworka imieniem Angel of Fear i problem z nim taki, że nie można używać jego podstawowego ataku na oponencie z małą ilością HP. Normalnie od jego ciosu przeciwnik powinien paść trupem, ale w swojej turze nadal może atakować (nawet leżąc trupem), dopóki nie ubijemy kimś innym. To nie jest wyjątek raz na jakiś czas, tak zawsze się dzieje.
Inny bug jaki mie sie zdarzył, to nie triggerujące się okienka z tekstem pod koniec walki. Nie dość, że szlag trafia "questa", to jeszcze trzeba resetować grę.
Gdy spotka was nagłe rozłączenie z WiFi (Legacy wymaga stałego dostępu do netu) przygotujcie się na stratę postępów i automatyczny restart. Bo nie dało się tego zrobić jak w Gems of War czy Infinity Wars, kaj to się do wrócić do miejsca kaj skończylimy, tuż po ponownym wykryciu sieci.

THE MJUZIK
W udźwiękowieniu Legacy błyszczy. Nie tylko z powodu użycia znanych utworów Maiden jako soundtracku (chociaż to tylko zapętlone fragmenty bez wokalu), ale parę dźwięków podczas walki to riffy, a okrzyk bojowy Eddiego to nic innego jak przerobiony głos Bruce'a D.
Tak, słuchacze zespołu wyłapią wiele smaczków.

ZATEM CO?
Jak jesteście cierpliwi i lubicie Maiden, możecie spróbować Legacy of the Beast. Przygotujcie się jednak na to, że drop rate może was srogo wkurwić. Mnie zaś boli, że twórcy nie poszli na przekór mobilnym trendom i zamiast zrobić coś wielkiego, dostaliśmy kolejną ubogą wariację na temat jRPGów.