13 marca 2019

[NIE-RECENZJA] LEGO Marvel Super Heroes 2


Gram se ostatnio z dziewczyną w Lego Marvel Super Heroes 2... i całkiem fajna to gra... ale niestety boryka się z paroma problemami.

Pierwsza sprawa.
Graliśmy z laptopem podłączonym do telewizora. Zazwyczaj wszystkie inne gry działały gites majonez dekoracyjny Winiary - obraz i dźwięk w TV. Ani z Waframe nie mam problemów, ani z The Talos Principle. Jedyne dwie gry, które z jakiegoś powodu nie chciały odtwarzać dźwięku z telewizora to Shadow Warrior - acz tu pomagało cyknięcie czegoś w opcjach - i MSH2 właśnie... tylko w drugim przypadku zdecydowałem się spróbować podłączyć głośniki. I działa.

Druga sprawa.
Nie wiem kto z tłumaczy zdecydował się na dubbing. Nie mówię tego w ten sposób, że polski dubbing to zło - ba, w "takich" grach byłbym skłonny nawet go przeżyć. Spójrzmy na Raymana 3. Były pewne problemy z polską wersją, ale ogółem było świetnie. W tym Lego jest tak sobie. Jeśli na sam start zamiast jakiegoś Kopczyńskiego, lub Boberka usłyszymy Małaszyńskiego to już wiadomo o co chodzi.
Nazwałem to (dosłownie teraz): syndromem Shreka. Panowie Zamachowski i Stuhr nie zbyt często udzielali się w dubbingu i nie byli z tego znani, ale się udało. Potem się zaczęło wpierdalanie celebrytów zamiast profesjonalistów...

Trzecia sprawa.
Oryginalny dubbing...
Tak.
Dobrze czytacie.
Przed zakupem gry i pobieżnym przejrzeniu imdb zdziwionym był, czemuż nikt z poprzedniej części ponownie nie wziął udziału w nagraniach. Zdziwionym byłem bardziej, że nie kojarzyłem właściwie żadnych nazwisk. Odpowiedź znalazłem na Wikipedii.
W 2015 roku był strajk. Strajk znanych aktorów głosowych (brali w nim udział m.in. David Hayter, Steve Blum, czy Nolan North). Czego się domagali, to nie miejsce na to (penążki) - anyway Traveller's Tales nie mogło skorzystać z usług znanej ekipy, więc musieli użyć ludzi "niezrzeszonych" w żadnym stowarzyszeniu.
Przeglądając nadal pobieżnie imdb, zauważyłem, że paru ludziów podkładało głos do trzech części Fable! Na przykład pan podkładający głos Heimdallowi to także Thunder, znany w Polszy jako Grom - brat Whisper/Szept z The Lost Chapters.
Jeśli chodzi o jakość całego VA, to jest bardzo... hmmmmmmm... nierówno. Na pewno lepiej niż z naszym dubbingiem, ale u paru ludziów słychać tą teatralną sztuczność.
Najbardziej mi szkoda Spider-Mana. Gość, który za niego gadał ma wyjątkowo irytujący głos. W pewnym momencie fabuły do naszego teamu dołączy Pająk w wersji Noir, który brzmi o niebo lepiej. Nie wiem dlaczemu jego nie obsadzili w roli zwykłego Spideya...


Nim pójdziemy bić bandziorów... let me take a selfie! Bi Bi Bi Bi Bi Ri Bi Pi

Czwarta sprawa.
Jej nazwa to: "LICENCJA". W "dwójce" od razu widać, że mamy tylko postaci należące do MCU. Ba, nawet wygląd tutejszych legoludków jest inspirowany filmowymi inkarnacjami.
Jako, że nie udało się wcisnąć Fantastycznej Czwórki i X-Menów, inne postaci przejęły ich umiejętności (Black Panther ma te same co Wolverine), albo są ważniejsze w fabule (np. Dr Strange, czy Guardiansy). W którymś momencie mamy poziom z Defendersami, a jeszcze później dołączą się Inhumans.
I to właściwie tyle jeśli chodzi o znane osobistości, bo później TT zaczyna wyciągać postaci z czarnej otchłani historii. Pojęcia nie miałem kim jest Kid Colt, czy YYY. Najsmutniejszy jest fakt, że zamiast Deadpoola dostajemy irytującą, absolutnie nieśmieszną i bez charyzmy Gwenpool.

Sprawa piąta.
Seria Lego zaczynała jako platformówki... nie wiem jak z Batmanami, ale MSH2 bliżej do beat'em upa. Jest tu zdecydowanie więcej "poziomów" niż w "jedynce", ino że jakaś połowa tych poziomów to jedna arena, gdzie musimy pokonać jakiegoś bossa, zazwyczaj w trzech fazach. Jakby to jeszcze były epickie walki. Kto grał w LEGO Władcę Pierścieni, niech przypomni sobie jak zrealizowano pojedynek Gandalfa z Balrogiem (a kto nie grał, niech oboczy se na jutubie). W Mahvel2 widać, że nikomu w TT nawet się nie chciało grzebać głębiej w kodzie. Boss niby coś tam robi. A to se skoczy tu, a to se skoczy tam, ale wszystkie starcia i tak ograniczają się do napierdalania w niego, oraz wiecznie spawnujących się jego przydupasów. Mało tego. W ferworze walki wszystkie legoludki się zlewają ze sobą i nie widać czy to swój, czy wraży ktoś. Na porządku wieczornym więc bywało, że dziewczyna przywaliła mojemu protegowanemu, albo ja jej protegowanemu.


Tu bym dał jakiś kiepski żart o Iron Fistingu, ale tego nie zrobię

Sprawa szósta.
Mechanizmy.
Cieszy mnie naprawdę, że twórcy starali się poprawić latanie... ale smuci, że starali poprawić, a nie stworzyć go na nowo. A kurfa powinni, bo miejscami jest nadal masakryczny. Jedyna różnica jest taka, że sterować góra/dół można za pomocą prawej gałki pada.
Ciągle też nie rozumiem czemu, w jednych grach z serii dostajemy kółko zmiany postaci, a w innych nie. Dobra, rozumiem. We Władcy mogło być tłoczno i przełączanie się na konkretnego Hobbita mogło zirytować... ale bywa tak w obu Marvelach, a tego nieszczęsnego kółka nie ma.
Mapa mnie wkurza. Nie z tego powodu, że jest trójwymiarowa (aczkolwiek mogłaby zostać "rysowana ręcznie"), czy kiepsko się po niej nawiguje. Nic z tych rzeczy. Wkurza mnie to, że przy KAŻDYM jej wywołaniu musi wyskoczyć zasrane okienko z wyborem poziomów z DLC. Nie wiem po ki chuj. Jakby nie mogła zostać w zakładkach.
Okiej, zaznaczam se miejsce do którego chciałem się udać. Co robił Władca Pierścionka i pierwsze Marvele? Ustawiały mi GPSa z przeźroczystych klocków z dokładną drogą do celu. A tu? A tu trzeba się wysoko przelecieć nad budynkami, żeby zobaczyć snop światła.
Bazą wypadową jest tym razem siedziba Avengersów. Co za tym idzie nie możemy pouprawiać Skydivingu z Helicarriera ;/
Czemu tak postanowiono, tego nie mam pojęcia.

Sprawa siódma.
Przerostu formy nad treścią ciąg dalszy. Gdy we Władcy i pierwszym MSH podobał mi się otwartawy świat, tak tutaj mam z nim problem. Wszystkiego jest odrobinę za dużo. Questy Gwenpool za różowe klocki, trochu prostackich prostych łamigłówek za złote klocki i ogrom postaci... ale jak wyżej pisałem, niektóre jakby z dupy wzięte i umiejętności nieraz się dublują. Często z takimi zmianami względem pierwszej części, że aż lekko się łapałem za głowę. Dajmy na to w "jedynce" przez kraty mógł się przecisnąć tylko Mr Fantastic, a "dwójce" nagle to potrafi Thor. Rzeczy z zielonymi uchwytami mogły podnosić większe figurki jak Hulk, lub The Thing... teraz nic nie stoi na przeszkodzie by zrobił to i (znowu) Thor. Kompletnie też nie rozumiałem czemu niekiedy w "fabule" dostawaliśmy dwóch Spider-Manów plus Ms. Marvel, gdzie wszyscy potrafią tą samą rzecz - pociągnąć za czerwone uchwyty.

Gra na pewno ma jeszcze więcej grzechów, ale nie za bardzo chce mi się zagłębiać w ten temat :v