20 maja 2014

Ziemia i Piekło część 3

    Ranek w ten wtorkowy dzień był całkiem piękny. Nic szczególnego by w nim nie było, gdyby nie data: 06.06.06. Adam, Darek i poznany przez nich diabeł Rokita szli przez miasto. Mieli pewien plan, a był on taki: chłopaki piszą kartkówkę, a Rokita telepatycznie będzie się z nimi porozumiewał, dając im odpowiedzi. Ponieważ czart przypomina Jake'a Gyllenhall'a postanowili, że dla przykrywki będą zwracać się do niego... Jake.
      - A jak się ktoś zapyta czemu się kręcę po okolicy? - zapytał diabeł
      - Nie bój nic - rzucił Adam - zwędzimy jakiś strój woźnego, czy cuś...
    Rokita nic już nie powiedział. Zastanawiał się czy plan wypali. Po chwili jednak zaczął podziwiać architekturę miasta. Tak się zaabsorbował, że potknął się i upadł na jezdnię. Gdy wstawał usłyszał klakson tira zbliżającego się wprost na niego
      - OMFG ! - krzyknął Darek w tym samym momencie, w którym ciężarówka wjechała w Rokitę.
    Słychać było wielkie huknięcie i z tira nie było czego zbierać, za to Rokita był jak najbardziej żywy. Adam podbiegł do diabła
      - Jak to możliwe? - spytał chłopak
    Rokicie lekko kręciło się w głowie
      - Dla nas takie coś, to jak wzięcie piłki na klatę... może lepiej spadajmy stąd...
    Zniknęli w ciągu najbliższych pięciu sekund. Tymczasem kierowca ciężarówki ocknął się na środku jezdni z kierownicą w ręku. Zdziwił się, że po tirze zostały tylko szczątki, a jeszcze przed chwilą był w całości. Mężczyzna nie wiedział co się stało, miał dziurę w pamięci
      - Panie! Co tu sie, qrde stało!? - krzyknął ktoś wychodzący ze swojego samochodu.
      - Wypadek chyba... nie wiem co się stało
      - Dzwonię na pogotowie!
    Nagle obok kierowcy tira znikąd wyrosło dwóch kolesi ubranych na czarno... "metale", pomyślał kierowca, "nie, zaraz, mają odwrócone krzyże na piersiach... jest gorzej... to black metale!", a jak wiadomo black metale to sataniści.
      - Co tu sie stało? - zapytał jeden z nich
      - Eee... wypadek... miałem - odpowiedział mu
      - Hej... to będzie niezły temat do naszej gazetki szkolnej, którą prowadzimy - stwierdził satanista - opowie nam pan, co pamięta?
      - Tylko jakiegoś gościa, który wywrócił się na jezdnię, a ja próbowałem wyhamować - jakimś cudem dziura w pamięci zaczęła znikać - potem już nic...
      - Dziękujemy panu...
      - Co? Tylko tyle? Nie chcecie wiedzieć więcej, co czuję itepe?
      - Cóż... nasza gazetka ma tylko dwie strony, więc musimy pisać oszczędnie.
    Sataniści odeszli od miejsca zdarzenia. Co się na nim działo pomińmy, bo to mało istotne.
      - Aleś szefie dowalił z tą gazetką... ale za to czegoś się dowiedziałeś, prawda? - widać było, że ten drugi satanista jest mniej inteligentny
      - No dowiedziałem się. Ten facet, który upadł to musi być diabeł, którego szukamy.
      - Serio?
      - Serio... żaden człowiek nie przeżyłby kontaktu z tirem, a już na pewno nie rozpieprzyłby go podczas zderzenia się z nim.
      - Więc to albo Supermen, albo jednak diabeł
      - Supermen? W takie pierdy wierzysz? Przystopuj z komiksami

***

      - Qrde, człeku... yyy... diable... Jake - zasapał się Adam, po biegu - co ty jeszcze przed nami ukrywasz?
      - A co chcecie wiedzieć?
      - Wszystko!
      - No więc... umiem latać, mam skrzydła ukryte pod bluzą...
      - Ładna ta twoja bluza - powiedział Darek - jakiej firmy?
      - Ślepyś? Pisze "Big Star" - odbąknął mu diabeł
      - O fakt... a myślałem, że diabeł ubiera się u Prady...
      - Ech... to wymieniam dalej... potrafię rzucać kulami ognia, strzelać piorunami
      - A co jecie? - znowu zapytał Darek
      - Wszystko... mięso, warzywa, owoce, wypieki, wyroby, fast foody...
      - Kebaba też?
      - Nie - odpowiedział Rokita... Jake znaczy - to coś dobrego?
      - Przekonasz się, zjemy na śniadanie - powiedział Adam
    Poszli przez park w kierunku szkoły. Szli chwilę w milczeniu, aż odezwał się Adam
      - Niedaleko naszej budy jest kebabiarnia
      - Aha
    Znów niezręczna cisza
      - Jak długo żyjecie? - przerwał ciszę Darek - Jesteście nieśmiertelni?
      - Co? Nieee... ale żyjemy dość długo... z jakieś dziesięć tysięcy lat... ja mam dopiero tysiąc, jeśli chcesz wiedzieć
    Doszli do budynku potocznie określanego jako Mediamarkt ("powinni tego zabronić"), czyli szkoły... jednak minęli ją i przeszli trochę dalej prosto, aż znaleźli się przed małą budką z napisem "Kebab ordżinal"... polak potrafi...
      - Cholera... mam za mało kasy - stwierdził Adam sprawdzając w portfelu
      - Ja też - również grzebiąc w portfelu Adama stwierdził Darek
      - W takim razie ja stawiam - powiedział Rokita i wyciągnął z kieszeni gruby plik banknotów dwustu złotowych
      - JEZU!! - głośno szepnął Adam, a diabeł aż się wzdrygnął - Pogięło Cię? Taką sumę trzymać przy sobie, a do tego wyciągać na ulicy?
      - To jest dużo? Nie znam się na pieniądzach... - nie skłamał, w piekle nie ma pieniędzy. Wszyscy pracują społecznie, bez żadnych wynagrodzeń
      - Tak to dużo - odpowiedział mu Adam - już po samym widoku można wywnioskować. Daj jeden banknot, a resztę schowaj - po czym zwrócił się do Darka - widział nas ktoś?
      - Nie... nikogo nie ma w pobliżu...
      - Dobra, to kupujemy, zjadamy i spadamy, a po lejbach zajmiemy się sprawą tych pieniędzy - zaplanował "na szybko" Adam
    Rokita stwierdził, że mimo braków w językach obcych, chłopak jest inteligentny i rozsądny, a co do Darka to już nie był pewien w sprawie tych dwóch rzeczy. Zamówili sobie po kebabie w bułce. Poczekali, dostali, wzięli po plastikowym widelcu i zaczęli powoli iść w stronę szkoły, zajadając swoje danie (że się tak wyrażę)... Rokita też zaczął jeść i...
      - JEZUS MARIA - aż zaklął, wszak dla diabła to swego rodzaju przekleństwo - O KRÓWA, jakie to dobre !! - zjadł kebaba w ciągu dwudziestu pięciu sekund, pobijając czyjś rekord, o ile takowy był
      - HARDKOR ! - Adam i Darek powiedzieli równocześnie, po czym przysłowiowa kopara im opadła, lub też może było na odwrót
      - Cóż... - zawstydził się diabeł - może już lepiej chodźmy do tej waszej szkoły
   Więc poszli, weszli, aż znaleźli się w piwnicy szkoły. Darek skądś wytrzasnął strój woźnego. Czart przebrał się w niego i stwierdził, że dziwnie wygląda
      - Janitor Gyllenhall - zaśmiał się Darek
      - Chcesz bez łeb? - Zaproponował Rokita - dajcie mi kartkę z odpowiedziami
      - Dobra - emo podał mu odpowiedzi - a co z tymi myślami Martyny?
      - Musiałbym stanąć blisko niej i się jej przyjrzeć
      - To pokażę ci ją - odrzekł emos, po czym dodał jakby do siebie - to już koniec dziwnych wzroków! Muachachachacha!
      - Tja... to wy już idźcie, a ja jeszcze wstąpię do WC
    Wyszli z piwnicy, skierowali się na schody, którymi wyszli na parter, następnie na piętro, potem drugie, aż w końcu trzecie. Adam zniknął za drzwiami do toalety, a Rokita zauważył, że się zdyszał
      - Ja... pierdut... powinni... szarpnąć... się... na... windę...
      - Co rok, od podstawówki tak mówię - odpowiedział mu Darko - O! Wiedziałem, że tam będzie - wskazał na dziewczynę siedzącą na ławce - Ona zawsze siada przed klasą...
    Podeszli do niej bliżej i Rokita rzucił okiem. Dziewczyna była chyba zbyt pogrążona w we własnych myślach, bo nawet nie drgnęła. Ktoś nie pogrążony w myślach zaraz by spier... uciekał na widok tego, czym w niego rzucono. Diabeł podniósł oko i wcisnął go sobie z powrotem do oczodołu, dopiero wtedy się przyjrzał Martynie. Miała długie, kręcone, brązowe włosy. Nie chce mi się opisywać jak była ubrana, ale Jacyków nie miałby się czego czepiać.
    Gdy zauważyła Darka przestała rozmyślać i utkwiła w nim swój wzrok... dziwny wzrok...
      - Nie... znowu to robi - szepnął emo - znowu się na mnie dziwnie gapi
      - Człeku - westchnął diabeł - to na kilometr widać, że się w tobie buja
      - Buja? We mnie? - zdziwił się chłopak - może sprawdź jej myśli, tak na wszelki wypadek...
      - Nie... lepiej nie będę oglądał filmu pornograficznego...
      - Heh - podszedł do nich Adam - wiedziałem, że się w tobie buja
      - To co ja teraz mam zrobić? - spytał Darek
      - Rusz gluteus maximus i zagadnij do niej...
      - Ale... ja... ten... no... jak będę z nią chodził... to będę szczęśliwy... a moja subkultura nakazuje być emocjonalnie smutnym.
      - Trza było zostać hipisem - powiedział z sarkazmem Adam - wal te nakazy i idź do niej... szczęśliwym bądź !
    Darek ruszył jakoś tak niewyraźnie, widocznie nie wziął rutinoscorbinu. Stanął obok Martyny, a ta na jego widok rozpromieniała. Darek zebrał w sobie dość odwagi by powiedzieć:
      - Yyyy...
    Martyna przejęła inicjatywę, pytając:
      - Chcesz usiąść?
      - No tak... - odpowiedział - bo ja... ja chciałem Cię o coś spytać
      - Tak? - jej głos był pełen dobroci i jak to mówią... ciepła
      - Czy chcesz ze mną... yyy... - chwila przerwy - odrobić lekcje?
    Głośnym echem odbił się dźwięk po korytarzu. Był to odgłos taki jakby ktoś pacnął się otwartą dłonią w twarz. To Adam i Rokita zrobili facepalm'a.

***

      - AAAA! Nie róbcie mi tego !! - krzyczał torturowany kucharz pobliskiej budki z kebabami - ja naprawdę nic nie wiem!
      - Może teraz coś ci się przypomni - powiedział satanista, powoli zwiększając ogień i coraz bardziej przypalając mięso.
    Kucharz klęczał związany obok i nie mógł znieść tego widoku, także i tego widoku jak drugi satanista wyjadał surówkę.
      - Proszę was! Ja naprawdę nic nie wiem! Było tu tylko dwóch nastolatków i jeden dorosły koleś!
      - Jak wyglądali?
      - Jeden niepozorny, drugi emo, a ten dorosły jak ten aktor grający księcia Persji!
      - Gra była lepsza, prawda Szefie? - drugi oderwał się od surówki
      - Cicho Kaźmierz! - skarcił go Szef, po czym zwrócił się do kucharza - więc panu już podziękujemy.
    Kucharz odczuł ulgę i uśmiechnął się, ale na krótko. Satanista nazwany Szefem podkręcił ogień na maksa. Jęki rozpaczy jeszcze długo ciągnęły się po okolicy. Szef i Kaźmierz natomiast ruszyli w stronę szkoły.
      - Co teraz Szefie?
      - Kebabiarz powiedział, że widział trzech gości: emo, neutrala i Jake Gyllenhalla
      - Więc?
      - A ile znasz emosów w tym mieście? - odpowiedział Kaźmierzowi pytaniem na pytanie, po czym uśmiechnął się szyderczo
***

      - Kto się tam tak drze, jakby mięso mu się przypalało? - Rokita aż wyjrzał przez okno.
      - Nie wiem... o Daro wraca... - po czym zwrócił się do emoboya - I jak?
      - No... umówiłem się z nią.
    Nagle zabrzmiał dzwonek. Rokita zobaczył jak wszyscy uczniowie wchodzą do różnych klas, w tym i Adam z Darkiem. Diabeł wiedział, że to teraz mają biologię, a na niej kartkówkę. Aby nie rzucać się w oczy przykucnął przy jakimś kaloryferze i zaczął udawać, że go naprawia.

***

      - Zaraz... według planu pierwsza "ce" ma biologię - Kaźmierz wyczytał z planu lekcji, wywieszonego na korytarzu
      - Na samej górze... idziemy...
    Sataniści już zaczęli wchodzić po schodach, gdy ktoś do nich podszedł
      - Aaa... pan Nowak i Kazimierczuk... a czemu to nie na lekcji?
    Obaj się odwrócili, a to co zobaczyli zmroziło im krew w żyłach. Przed nimi stał dyrektor.
      - My zaczynamy za dwie godziny - Szef odrzekł zgodnie z prawdą.
      - To co robicie tu tak wcześnie?
      - No... bo chcieliśmy pójść jeszcze do biblioteki... sprawdzić coś, w tym, no... guglu - Szef już nie odrzekł zgodnie z prawdą
      - A tak... dobrze... guglujcie, aż znajdziecie - dyrektor uśmiechnął się ze swojego dowcipu i odszedł
      - Uff... - uffnął Kaźmierz - ty to masz łeb, Szefie.
    Szef nie odpowiedział, tylko bez słowa ruszył po schodach. Na ostatnim piętrze nie było nic ciekawego, tylko woźny grzebał przy kaloryferze.
      - Dobra... poczekamy tutaj, aż wyjdą...
***

    Rokita dwoił się i troił, bo jednoić się nie mógł. Przesyłał chłopakom wiadomości telepatyczne, no może głównie Darkowi... Adam jakoś o nic nie zapytał.
    W klasie było gorąco, oczywiście dziewczyny były bardziej rozebrane niż ubrane, jeden mało istotny koleś był cały mokry od potu, a Darkowi przykleiła się koszulka do ciała. Emo zerknął na Kosę, czyli tzw. nauczycielkę. Siedziała przy biurku i paprykarzyła... przepraszam... śledziła, czy ktoś czasem nie ściąga... następnie Darek upewniwszy się, że na wszystko odpowiedział, odłożył długopis, usiadł wygodniej na krześle i zaczął odklejać od siebie t-shirta z napisem Panic coś tam z Disko... w sumie nie wiem... wolę metal.
    Diabeł spojrzał na zegar wiszący na korytarzu. Dokładnie za dwie sekundy powinien być dzwonek. I był.
      - Ten, kto zsynchronizował ten zegar jest dobry w swym fachu - pochwalił się Rokita.
    Z klas zaczął się wysyp prawie żywych uczniów... widać gorąc źle na nich wpływa. Rokita by długo tak rozmyślał, ale na szczęście podeszli do niego Adam, Darek i Martyna?
      - yyy... co ona?
      - wszystko jej powiedzieliśmy, a teraz spadamy z budy...
    Ruszyli korytarzem w stronę schodów, gdy usłyszeli głos...
      - Adam i Dariusz...
    Cała czwórka odwróciła się w stronę głosu. Ujrzeli przed sobą dwóch satanistów
      - Czego? - warknął Adam
      - Sprawę mamy - odwarknął Szef
      - Nie zadajemy się z wami. Ty i twoi kumple robicie pośmiewisko z metalu!
      - Ja mówię! - Szef podszedł do nich - szliście do budy, gdy zdarzył się wypadek. Naoczni świadkowie mówili, że widzieli was z jakimś facetem...
      - No i co z tego?
      - Ten facet... a sądzę, że to on - wskazał Rokitę - przeżył zderzenie z tirem... mamy do czynienia z diabłem, prawda?
      - Bredzisz - powiedział Darek
    Nagle satanista wyciągnął nóż, złapał emosa jak na jakimś amerykańskim filmie i przystawił mu ostrze do gardła.
      - Oddaj nam się w nasze ręce diable - do Rokity gadał - a nic mu się nie stanie!
    Martyna zrobiła się czerwona ze złości
      - Nie będziesz robił krzywdy mojemu chłopakowi ! - I kopniakiem wykopała nóż z ręki kopniętego Szefa
    Darek wyrwał się z uścisku i upadł na ziemię. Pozwoliło to dziewczynie jeszcze raz kopnąć satanistę... tym razem z pół obrotu prosto w klatkę piersiową. Szef odrzucony siłą kopu poleciał w kierunku otwartego okna. Drugi satanista, który dotychczas stał spokojnie, widząc, co się dzieje ryknął i rzucił się na Adama. Drogę zagrodził mu Rokita, zasłaniając chłopaka ciałem. Kaźmierz poczuł jakby rąbnął głową w mur. Diabeł jedną ręką podniósł satanistę za fraki i rzucił nim w kierunku otwartego okna, tego samego, w którym przed chwilą zniknął Szef...
      - Dobra, a teraz spadajmy stąd ! - krzyknął Adam, po czym cała czwórka uciekła z miejsca zdarzenia

***

    W miejscu zderzenia z ziemią Szef powoli dochodził do siebie
      - O krówa... - stęknął - Kaźmierz... żyjesz?
      - Tak, ale jakoś... mnie tak połamało... co masz zamiar zrobić?
      - Pozbyć się zdrajcy diabła, a tamtych złożyć w ofierze. Diabeł zdrajca... co za wstyd...

***

    W piekle było wyjątkowo gorąco... to dlatego, że Lucyfer się wściekł. Nie pomagała ani melisa, ani utwory muzyki klasycznej (Slayera)... arcydiabeł po prostu był wkurzony jak nikt. Rokita zawalił sprawę i do tego zdradził, bratając się z jakimiś ludźmi. Lucyfer dowiedział się o tym od pewnego anioła złożonego w ofierze. Zabawna sytuacja jest z tym składaniem ofiar przez satanistów, otóż wszystko trafia do piekła, dlatego masa tu dzikich kotów. Wróćmy jednak do arcydiabła, który postanowił: Rokita już nigdy nie postawi stopy w piekle... zdrajców trzeba się pozbyć, a Lucyfer zajmie się tym osobiście...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz