20 maja 2014

Ziemia i Piekło część 2

    W miejscu zupełnie innym niż ziemia, czy piekło, czyli w tym, no... Niebie, czy jak mu tam, działo się to co zwykle, ale czy aby na pewno? Przy bramie do Niebios jak zwykle stał święty Piotr.
      - "Mało coś ostatnio ludzi przychodzi" - pomyślał, a wiem, że pomyślał, że pomyślał, bo widzę cudzysłów.
      - "i tak ci co tutaj stoją, to pewnie jacyś tacy felerni, tylko na chama chcą się wcisnąć do Nieba" - po chwili dodał Piotr.
    Westchnął, oj westchnął, do tego tak głośne było to westchnięcie, że aż pobliskiej grupie czekających na swoją kolej zgasł grill. Jeden z mężczyzn (który chyba był przywódcą grupy) zrobił się czerwony ze złości. A tak pięknie się opiekały te brokuły. Przywódca, ubrany w czerń wstał, stłumił w sobie złość i podszedł do świętego Piotra. W końcu stanął z nim twarzą w twarz, po chwili rzekł te pełne złości zdanie:
      - Co Cię gnębi Piotrze?
      - Tak mało ludzi przychodzi teraz do nieba.
      - No fakt... ale czemu nie wpuszczacie ludzi? - zapytał mężczyzna.
      - Procedury i takie tam...
      - Ale coś z tymi procedurami nie tak. Stoję ze swoimi znajomymi już tydzień, a obok jest tabliczka z napisem: "jeszcze dziesięć minut".
      - Wie pan... biurokracja jest do d... - Piotr przerwał, bo przecież święty nie powinien brzydko mówić - do niczego - szybko dodał Piotr święty.
      - Ale żeby tydzień czekania na rozpatrywanie CV?
    Piotr nie zdążył odpowiedzieć, gdyż, czy ponieważ obok niego wylądował jakiś anioł. Święty popatrzył na jego oznakowanie na mundurze. To agent specjalny do spraw piekielnych. Mówiąc krótko: szpieg.
      - Piotrze... sprawa ważna... przepuść mnie...
      - Już, już... - odrzekł Piotr i przepuścił szpiega.
    Właściwie to nie wiem po co pisałem fragment o świętym Piotrze, bo teraz bardziej trzeba się skupić na szpiegu. Leciał on przez pola, lasy, łąki, na których latają bąki, aż doleciał. Szpieg znalazł się przed siedzibą SWSD (Szpiegostwo W Sprawie Dobra). Nie wdając się w szczegóły Szpieg znalazł się w gabinecie swojego przełożonego.
      - Mam ciekawe wieści.
      - Mam nadzieję, że to coś ważnego, a nie kolejne pierdoły o tym co ludzie kupują za gry w Empiku...
      - Tam bez zmian - powiedział szpieg - sześćdziesiąty dodatek do Simsów nadal rozchodzi się jak ciepłe bułeczki, ale ja nie o tym...
      - To przejdź do konkretów - warknął szef.
      - Dobrze - odparł szpieg, a po krótkiej przerwie na westchnięcie opowiedział o planie Lucyfera.
    Szef powoli usiadł w fotelu za biurkiem. Długo bił się z myślami, co było bolesne i nabawił się przez to paru sińców. W końcu dramatycznym tonem powiedział:
      - Przekichane...
      - Więc co robimy? - spytał szpieg
      - Musisz znaleźć tego Rokitę i zapobiec Apokalipsie...

***

      - Patrz !! On gada !! - powiedział Darek.
      - A co? Ma nie gadać? Przecież wygląda jak człowiek, więc na pewno mówi...
    Nasi bohaterowie podeszli do przybysza, ten akurat podnosił się z ziemi. Gdy obcy wstał Adam odezwał się do niego.
      - Witamy na planecie Ziemia. Jesteśmy jej mieszkańcami.
    Obcy przyglądał mu się badawczo, ale nie odezwał się.
      - Ej... czy on nie wygląda na Jake'a Gyllenhalla? - szepnął Darek - tak pomyślałem - (hehe, niezły żart) - może on nie rozumie po Polsku?
      - Faktycznie wygląda, tylko te rogi mnie zmyliły. Hmm... ale zaklął jakby po Polsku... nasi są wszędzie... - odszepnął Adam - ale dobra, zagadnę go po angielsku - teraz Adam zwrócił się do przybysza - Łelkom in planet erf. Łi ar we mieszkańcy of tys plejs.
    Rogaty obcy otworzył szeroko oczy, po czym ku zaskoczeniu Darka i Adama parsknął śmiechem, padł na plecy i zaczął się tarzać ze śmiechu.
      - Buachachachacha. Jak tak chcecie ha ha ha, mówić w obcym języku cha ha ha, to lepiej nie wyjeżdżajcie z kraju cha cha cha!!
      - Zaraz... przecież w angielskim jestem najlepszy w klasie - posmutniał Adam.
      - Skąd znasz Polski? - zapytał nieznajomego Darek.
      - Znam wiele języków... lata nauki... - odparł obcy.
      - Z jakiej planety jesteś - ponownie zagadnął Darek.
      - Z żadnej
      - yyy?
      - Jestem diabłem, przybyłem z piekła
    Teraz to Adam i Darek upadli na ziemię i zaczęli się tarzać ze śmiechu.
      - Cha cha cha, ty jesteś diabłem? Cha cha cha. Z psychiatryka uciekł cha cha cha!
      - Dokleił se rogi i udaje. Cha cha cha! - coś tam gadał Darek.
    Nagle nieznajomy zrobił się cały czerwony na twarzy (albo czerwień to tylko kolor jego skóry?). Nagle padają dość głośno pierwsze takty "Piątej Symfonii Beethovena". Najbliższe drzewa zapłonęły, trawa oderwała się od ziemi, gliniarz z hameryki zjadł pączka, a obcy wybuchnął:
      - JAM JEST ROKITA !!
    Adamowi i Darkowi wszystkie włosy stanęły dęba (u Darka tak, że w końcu można było zobaczyć jego drugie oko)
      - Cz...cz...czego chcesz? - zająknął się Darek
      - Przybyłem tutaj z misją sprawdzenia jak wam się śmiertelnikom powodzi
      - Powodzi u nas ostatnio nie było - powiedział emo
      - MILCZ!! - słowo to rozeszło się złowrogim echem - dzięki mnie mój pan znów zapanuje nad wami i...
    Rokita nie był w stanie dokończyć zdania. Adam przyłożył mu czymś w tył głowy. Pewnie teraz myślicie, że pominąłem zdanie, czy cuś, ale nic z tych rzeczy!! Gdy diabeł był w trakcie wygłaszania swojego krótkiego monologu, Adam ostrożnie zaszedł go od tyłu i palnął w rogatą łeb znalezionym kijem (co oczywiście było tym "czymś" z poprzedniego zdania).
      - Teraz spadamy! - krzyknął Adam
      - Chcesz go zostawić tak samego? Tak samego na tym świecie? - przejął się losem diabła EMOcjonalny Darek - nikogo tutaj nie zna. Zaopiekujmy się nim!
      - Tak się zastanawiam, czy Ciebie czasem rodzicie nie pomylili w szpitalu. Ty chyba (tu synonim słowa "oszalałeś", ale bardziej w kontekście męskich organów płciowych)
      - Przynajmniej nie (tu też synonim słowa "oszalałeś", ale tym razem w kontekście kobiecych organów płciowych). Noooo weeeź, przygarniemy go... możesz nawet przeprowadzić na nim jakieś ekskrementy.
      - Ekskrementy to ty masz w głowie... - odpowiedział Adam, po czym jednak zadał pytanie - a gdzie go trzymać będziemy?
      - U mnie w garażu! Nad nim jest nawet pokój...
      - No dobra... zabieramy go...
    Podnosząc diabła Adam pomyślał: "dziwię się, że się na to zgodziłem". Darek natomiast pomyślał: "dziwię się, że nie jadłem kolacji"
***

    Rokita będąc nieprzytomnym nie był przytomny... z logicznego punktu widzenia to oczywiste. Nie myślał o tym, co się z nim aktualnie dzieje. W końcu nieprzytomność do czegoś zobowiązuje. Nagle, nie wiedzieć czemu Rokita zaczął mieć sen, koszmar przypominający mu dzieciństwo... w śnie stoi naprzeciw niego dziewczynka z lizakiem w buzi. Zaczęła się uśmiechać w stronę Rokity, ukazując "pełne" uzębienie. Diabeł przeraził się zniszczonych próchnicą zębów. Wpatrywał się w czarną dziurę pomiędzy wargami dziewczynki. Czuł jak zęby się w niego wpatrują, jak mamią do jedzenia cukierków, jak bronią dbania o nie. Rokita upadł w tył, a przerażająca czerń się do niego zbliżała, powoli wciągała go, jak odkurzacz okruchy z podłogi, mimo tego, że odkurzacz robi to szybko, a zęby powoli...
      - ARGH !! - krzyknął i ocknął się Rokita.
    Przez chwilę trawił sen, aż w końcu pomyślał: "Tak to jest, gdy ktoś w rodzinie jest mysje dentist" (Rokita miał na myśli swojego ojca, który w tym opowiadaniu nie jest ważny). Rozglądnął się po pokoju, a naprzeciw siebie zobaczył dziewczynkę szczerzącą czarne zęby
      - ARGH !! - krzyknął Rokita i tym razem obudził się naprawdę.
      - No... w końcu się ocknąłeś - usłyszał czyjś głos.
    Rokita zobaczył, że przy łóżku obok niego siedzą dwaj młodziki, z którymi rozmawiał zanim stracił przytomność.
      - Dość długo byłeś nieprzytomny. Myślałem, że diabły są odporniejsze - powiedział ten chłopak, który wcześniej kaleczył angielski.
      - Teleportacja osłabia... - odpowiedział mu Rokita.
      - Aha. Jakby co... to jestem Adam, a to Darek.
      - Nie boicie się mnie? - spytał ich diabeł.
      - Jak powiedziałeś jesteś osłabiony, a poza tym widzieliśmy bardziej przerażające rzeczy...
      - No na przykład pracowników urzędu skarbowego - mruknął ten nazwany Darkiem.
      - Co ze mną zrobicie?
      - Będziesz naszym sługą... i zrobisz nam kanapki
    Rokita poruszył się na łóżku i zobaczył pomieszczenie w całej okazałości. Było zagracone... czym lepiej nie wnikać, jednak zauważył, że pokój jest z dostępem do prądu.
      - Jeśli chcesz wiedzieć gdzie jesteś, to pytaj - powiedział Adam.
      - Gdzie jestem?
      - W pokoju nad garażem
    Nastąpiła chwila ciszy. Po chwili ciszy, która minęła równie szybko jak się zaczęła, Rokita znowu zapytał
      - A skąd jesteście pewni, że będę wam służył?
    Adam wyciągnął z kieszeni mały krzyżyk na łańcuszku.
      - Rzuciliśmy na Ciebie urok. Czytanie Pottera na coś się przydało...
      - Szlag!
    Cóż zostało biednemu Rokicie? Oberwał obuchem, został uwięziony przez dwóch wyrostków. Jego misja poszła, że tak powiem, w odstawkę. Nawet nie wiadomo, czy uda mu się ją wykonać. Pozostaje się poddać... na jakiś czas...
      - Ja cierpie dole - wydusił z siebie po chwili - ja cierpie dole, ja cierpie dole, ja cierpie dole, ja cierpie dole...
    Nagle po jego głowie ktoś czule przejechał dłonią. Rokita zobaczył, że robi to Darek.
      - Nie smuć się - powiedział emo - zaopiekuję się tobą...
      - Spadaj... co ty homo jesteś? - Rokita odtrącił jego dłoń.
    To był błąd... gdzieś po drugiej stronie miasta zatrzęsły się budynki, w górach przez lawinę zginęło dwoje turystów, a gliniarz z hameryki zjadł pączka.
      - Aaaaaaaaaa!! To boli !! - krzyczał bity po pysku Rokita
      - Nie... będziesz... obrażał... mojego... instynktu... macierzyńskiego!! - Darek darł się na Rokitę bijąc go po pysku.
      - Dobra, dobra - powiedział Adam i zaczął ich rozdzielać, a gdy już mu się udało zwrócił się do diabła - teraz idź i zrób nam lemoniadę. Gorąco dzisiaj...
    Rokita ruszył z kopyta... hm... w sumie trafne określenie. W połowie schodów z pokoju nad garażem stanął i zawrócił.
      - A gdzie macie kuchnię? - zapytał.
      - W domu... wejdź tylnymi drzwiami... są zaraz obok garażu.
    Rokita ponownie ruszył po schodach i znów w połowie stanął, bo trybik mu zaskoczył w głowie (czyt. pomyślał). Wrócił się i zadał nurtujące go pytanie:
      - Co to jest lemoniada?
***

    Pół godziny później Rokita siedział w kącie. Ręce dość już go bolały od wyciskania cytryny. Darek siedział przy biurku i studiował odpowiedzi na pytania z kartkówki. Głowa dość już go bolała. Adama nigdzie nie było... pewnie poszedł do siebie, ale warto powiedzieć, że wydrukował rozwiązania na kartce. Diabeł nie wiedział o planie chłopaków, a gadatliwy jest, więc w końcu otworzyć gębę do kogoś trzeba było.
      - Co tam czytasz? - spytał.
      - Odpowiedzi na kartkówkę z biologii, którym zrobiliśmy zdjęcia
    Nagle Rokita sobie przypomniał... przecież ktoś wspomniał o tym w piekle.
      - Ach... słyszałem o tym w piekle - powiedział - ta kartkówka, to podobno będzie piękna masakra.
      - To nawet w piekle interesują się jakąś tam kartkówką?
      - Nooo... rzadko kiedy kartkówki są szóstego czerwca szóstego roku
      - Jakoś dziwnie się złożyło... nasza kartkówka i wasza inwazja...
      - Inwazję szlag trafił, skoro jestem pod twoim panowaniem i tego... no... Adama - rzekł Rokita - Ty masz zamiar ściągać?
      - Innego sposobu nie ma. Ta baba to kosa. Raz oblała jedną laskę, bo nie postawiła kropki nad "i".
      - Widać, że brakuje jej faceta - stwierdził diabeł - co do kartkówki, to mogę wam pomóc...
      - Jak?
      - Mam zdolności hipnotyczne, telepatyczne i telekinetyczne
      - Ja też mam takie zdolności telewizoryczne - powiedział Darek - Bogu niech będą dzięki za pilota, bo bez niego nie dawałbym rady...
    Rokita wzdrygnął się i to dość mocno, gdy usłyszał słowo "Bogu". Potem jeszcze raz się wzdrygnął przez głupotę Darka.
      - Mówiłeś o tych zdolnościach? - odezwał się emo
      - No. Dzięki nim mogę przeczytać czyjeś myśli
      - A moje czytałeś?
      - Nie musiałem czytać, aby wiedzieć co tam jest - Rokita chciał dodać słowo "pustka", ale nie dodał.
      - Ej... właśnie. Sprawdzisz coś dla mnie?
      - A co?
      - Bo wiesz... taka pewna dziewczyna z mojej klasy cały czas się na mnie dziwnie patrzy
      - I co związku z tym?
      - Chcę wiedzieć czemu się tak na mnie patrzy.
      - Zobaczy się. Tylko muszę być blisko niej... co do tej kartkówki, to też pomogę
    Do pokoju wszedł Adam.
      -Zaraz będzie świtać - rzekł, po czym zwrócił się do Rokity - usłyszałem, że chcesz pomóc nam w kartkówce. Jak chcesz pomóc?
    Przez następne dziesięć minut trwało wyjaśnienie mocy diabła. Mógłbym strzelić teraz jakiś opis jak bardzo to wyjaśnianie było żywiołowe, ale jak powiedziałem: mógłbym.
      - Hmm... niezłe... - powiedział Adam
      - Wiem... to jak? Dacie mi kartkę z odpowiedziami, a jak będziecie pisać, ja będę wam posyłał rozwiązania drogą telepatyczną
      - Eee...? - Darek nie zrozumiał
      - "Drogą telepatyczną" zamień na "do waszych głów"
      - Aaaaa !!
***

    Tymczasem za górami, za lasami, gdzieś na jakimś szczerym zad... nie ważne... wylądował szpieg. Znalazł się w jakimś lesie. I dobrze, bo ktoś mógłby go zobaczyć. Szpieg po chwili obliczeń i obserwacji stwierdził, że trzeba iść na północ. W tym kierunku się udał. Szedł jakieś półgodziny, gdy nagle spadła na niego siatka i przygwoździła do ziemi.
      - Niech to... pułapka!! - wystękał.
    Z cienia (w lesie jest dużo cienia) wyszło trzech brudnych ludzi z długimi włosami, ubrani byli w skóry z metalowymi dodatkami. "Sataniści!", pomyślał szpieg.
      - Kogo my tu mamy? - powiedział jeden - toż to Anioł!
      - Łoł - powiedział drugi - lepiej go nie dotykajmy, jeszcze zarazi nas dobrem!
      - Cicho bądź - odezwał się trzeci - zaraz sprawdzimy co tu robisz...
    Satanista zbliżył się do anioła, machnął przed jego twarzą ręką
      - Nie zrobimy ci krzywdy - powiedział
      - Nie zrobicie mi krzywdy - powtórzył szpieg
      - Chcemy wiedzieć co tu robisz...
      - Chcecie wiedzieć co tu robię...
      - Co tu robisz?
      - Co tu robię?
      - Qrde, te sztuczki Dżedaj... - powiedział pierwszy - nie zawsze działają tak jak trza
      - Cicho - odpowiedział mu trzeci, po czym ponownie zwrócił się do szpiega - co tu robisz?!
      - Muszę odnaleźć diabła, który został wysłany na ziemię i zapobiec apokalipsie - automatycznie zakrzyknął szpieg
      - Qrde... panowie... wiecie co to znaczy? Gdzieś niedaleko jest diabeł... jeśli złożymy mu pokłon, to może wtedy będziemy stu procentowymi satanistami - ucieszył się ten trzeci - i być może da nam piękne życie pozagrobowe !!
      - Hej... a co ze mną? - zapytał szpieg
      - Ciebie złożymy w ofierze, podczas składania pokłonu.
    Nie chcecie wiedzieć jakie słowa padały, mimo tego, że ich właścicielem był anioł...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz