7 lipca 2023

Liczdom Batlmejdż


Uwaga! Tekst ten powstawał jako moja pierwsza wideorecenzja na jutuba. Jednakowoż przez to, że - w dzień w którym samemu sobie obiecałem się nagrać moim super zajebistym mikrofonem - ktoś inny stwierdził, że krótki wyskok do galerii handlowej zamieni się w pół dnia popierdalania po Gdyni. Wkurwiłem się srogo, a jak jeszcze gfycat nie potrafił przetrawić cholernego pliku zajmującego 200mb (chciałem przynajmniej to okrasić jakimiś gifami) pod wpływem tego wkurwu wywaliłem 20gb materiału.

Tytuł ten zapamiętałem chyba tylko dlatego, że w mojej głowie brzmi fajnie, a że byłem świeżo po sesji boomer shooterów, myślałem że tu też dostanę specyficzny szuter - zwłaszcza, że pamiętam recenzję z CD-Action, gdzie gra dostała dość wysoką ocenę i chyba nawet padło jakieś nawiązanie do Heretica czy Hexena

Jakież było moje zdziwienie, gdy w 2023 zobaczyłem oceny na steam. Po przeczytaniu kilku recenzji i dyskusji nie tylko ja błędnie myślałem, że to będzie miłe naparzanie czarami. Zaciekawił mnie jednak jeden post, który na zasadzie poradnika tłumaczył o co w ogóle w tym chodzi. Wtedy już wiedziałem, że sam - choćby i z ciekawości - muszę to zobaczyć Potem już tylko było kupno gry za jakąś śmieszną cenę na fanaticalu i…

I pierwszy zgrzyt:
Planowałem grać z podłączonym kompem pod tv, niestety z jakiegoś powodu gra nie pozwoliła mi zwiększyć rozdzielczości na wyższą niż 1280x720, przez co wyglądała... No tak średnio bym powiedział, tak średnio.

Drugi zgrzyt - gdy podłączam kompa do tv, to znaczy, że będę siedział z dupą na kanapie i padem w łapie. Nawet ta piękna ikonka na steamie ("pełna obsługa kontrolerów") do tego zachęcała.
I eeeeeeeeee
O ile samo poruszanie się i rzucanie czarami to standard, tak poruszanie się po menusach padem jest w chuj nieczytelne.
Wyobraźcie sobie, że gra nie wyświetla żadnych promptów w stylu "przytrzymaj A żeby zrobić to a tamto", czy innego "B żeby pocałować mnie w dupę". Musiałem usiąść bliżej ekranu i wypatrywać który napis jest podświetlony

Tak więc zasiadłem przed komputer, jak pan bóg przykazał i zanim zacząłem rozgrywkę - trzeci zgrzyt. Jest wyższa rozdzielczość. Jeej. Ale nie wiedzieć czemu po wybraniu "borderless fullscreen" znika opcja vsync i wyłącza się lock klatek na sekundę. A ja akurat lubię grać z lockiem, bo nie chcę słuchać dźwięków odrzutowca, które próbuje naśladować mój komputr. No to cóż. Ustawiłem sobie normalny fullscreen i vsync 60 fps. A i tak mam 75 klatków, bo mój monitor odświeża obraz w 75 hercach.


Na sam start wybieramy czy chcemy grać chłopem, czy babą. W zależności od wyboru płci nasza postać będzie mieć trochę inny origin story. Jako, że ja grałem facetem - Shax (główny zły) zabija jego żonę, więc dostajemy znaną z maszinim historię o zemście. W każdym razie po intrze wybudzi nas niejaki gość imieniem Roth i se powie, że jesteśmy jego Dragonem. Tymczasem druga postać mimo, że se pójdzie w pizdu, później będzie Gryphonem. Czyli czymś na kształt zwiadowcy.

No i zaczynamy. Dostajemy super branzolety bez zegara na sto dwa i... filmami z tutorialami po oczach (tu dać ten fragment, który nagrałem, że skipuję tutorial)

Skoro gra nie jest Hexenem, ani Hereticiem to co dostaję? Czy będę napierdzielał z obu rąk dwoma różnymi czarami, tworząc dzikie kombosy jak w Magicka? Czy może będzie jak w modzie Schizm do wyżej wspomnianych dwóch gier na literę "H"?

Ha ha, ale nie.

Co ciekawe, zwiastun w sklepie steama może sugerować co innego, bo aż takiej rozpierduchy to raczej nie pamiętam... no chyba, że ja coś robiłem źle...

W grze mamy sigile. Czyli żywioł, albo może bardziej rodzaj czaru. Ogniste, lodowe, kinetyczne, nekromantyczne, etcetera. Możemy mieć ze sobą tylko trzy, ale idzie je zmienić w czekpointach. Z tego co pamiętam na start dostajemy tylko ognisty, a po chwili lodowy, by kolejne dostawać z postępem fabuły.

Następnie mamy czary.
Ale tak nie do końca je mamy
Bo słuchajcie.
Trzeba je sobie zrobić samemu!
Prawdopodobnie miało to dodać głębi, czy coś. Ale umówmy się, że to jak zmiana z dmuchanego baseniku dla dzieci na brodzik.

Z wrogów, jakichś z dziwnych skrzynek i z równie dziwnych bąbli, wypadają nam losowo generowane z kolorystyką 'ala Diablo itemy, z których musimy złożyć czary. Po jednej sztuce. Toż to normalnie ogrom. Więcej dostaniemy po zrobieniu czalendży, które nie są jakoś specjalnie ukryte, a zwykle polegają na ubijaniu kilku hord przeciwników.

Niestety gra nie tłumaczy w żaden rozsądny sposób jak złożyć se jakiś konkretny czar. Sam musiałem się posiłkować poradnikami. W dowolnym momencie - albo najlepiej w momencie, w którym nikt nas nie atakuje - możemy sobie otworzyć menu, gdzie w odpowiedniej zakładce trzeba se je craftnąć (przy okazji tutaj można podejrzeć jaki trzeba wykonać czelendż, żeby wbić poziom sigilowi). A więc bierzemy sigil, który nas interesuje, następnie wzór czaru. Targeted to czary puszczane z prawej ręki (lewym przyciskiem myszy lol) i mamy tutaj "missile" - jak dla mnie najlepszy wybór - pocisk prawie samonaprowadzający. Następnie jest "ray", za którym nie przepadam, bo ma strasznie krótki zasięg i na samym końcu "lob", którego kurwa nienawidzę
Bardzo... nienawidzę.
Każdy taki czar trza "przytrzymać", żeby był bardziej skuteczny. Niestety nie można naparzać seryjkami...

Czary odpalane z lewej ręki, prawym przyciskiem myszy (w historii gejmingu tu na serio coś poszło nie tak) to novy. Użyte w odpowiednim momencie pozwolą na coś na kształt kontry. Czyli dajmy na to, wróg chce mnie zbić, a ja mam sigil ognisty, więc gościu się podpali. I tak to mniej więcej działało, ale szybko stwierdziłem, że używanie tego nie ma sensu, więc se darowałem.

Są jeszcze czary AOE, które puścimy przytrzymując lewy i prawy przycisk myszy.
Tutaj oprócz zwykłego pola zadającego obrażenia można też robić pułapki, które odpalą się, gdy wróg wejdzie na obszar.

A w przypadków novy? Jebać novy.


Kontynuujmy robienie czaru. Mamy ogniowy sigil, wzór na misajl i na sam koniec wybieramy trzeci element układanki. Augment. Mamy tego trzy rodzaje: destruction, control i mastery. Destruction zrobi nam z czaru ten po ludzku zadający obrażenia, control niby zadaje obrażenia po czasie, ale jakoś nigdy tego nie zauważyłem. Natomiast mastery robi czar debuffujący wroga.

Jako, że z tym debuffem obrażenia są duuuużo większe - skończyło się na tym, że całą grę skończyłem rzucając czar elektryczny z debuffem, a potem czar ognisty zadający obrażenia.

Moim trzecim sigilem była nekromancja, gdzie wszystkie czary były pasywne i przywoływały szkieletory, które jakoś pomagały mi w walce, ale i nie zawsze bo ich AI chyba było pisane na kolanie.

Oprócz tego mamy jeszcze trzy rodzaje tarcz. Musiałem przeczytać co każda z nich potrafi, bo tu też przeszedłem całą fabułę tylko z jedną. Używałem tarczy agile, dzięki której mogłem se blinkować jak pojebany pomiędzy wrogami, a tu się okazuje, że jest jeszcze tarcza tactical, gdzie nie mam blinka, ale teleportacja zrobi efekt AOE, albo trzecia strategic, która... zaraz, zaraz. Mogę nimi zrobić galvanized block? Czyli sparowanie z czaru novy?
Czyli nie jebać novy?

Nie, no ja pferdole, cały gameplay byłem w kłamstwie...

Ale nawet wtedy walka bywała powolna i żmudna. Zamiast wróg lecieć na hita, leciał na trzy. Grupki wrogów bywały męczarnią. Trzeba wiecznie ładować te zasrane czary.

Sporym zderzeniem był drugi boss. Za pierwszym razem próbowałem go pobić "po prostu", nie kumając działania odpowiednich czarów, czy tarcz. A tu przerośnięty demon rzuca we mnie jakimiś spowalniającymi pociskami, nasyła na mnie przydupasów (którzy spawnują się za moimi plecami). Zginąłem z trzy, albo cztery razy, a że każda walka trwała dosyć długo, to za tym czwartym razem myślałem, że coś rozjebię, albo po prostu wyjebię tą grę z dysku. Jednak się nie poddałem. Przeczytałem jeszcze raz któryś zasrany poradnik, żeby się dowiedzieć, że muszę pogrindować dla zrobienia lepszych czarów i najlepiej mieć tarczę Agile. Skończyło się na tym, że powtarzałem ten zasrany poziom, pokonałem tego zasranego bossa za pierwszym razem i przez resztę gry zapierdalałem z gdzieś wyżej wspomnianym buildem (ulepszanym w miarę postępów).
Kolejni bossowie już nie byli tacy trudni. Co ciekawe można sobie zmienić poziom trudności, choćby i na ten najwyższy w każdym momencie, żeby se zdobyć osiągnięcie.
A skoro już o acziwmentach mowa, to ja nie wiem który mądry wymyślił, że wylewelowanie wszystkich sigili do ostatniego (szesnastego) poziomu to dobry pomysł.
No chyba, że ktoś chce się rozpłakać przez ten grind. Nawet mnie, łowcy osiągnięć, się nie chce i nie wiem po co ja to nadal trzymam na dysku.


Nie mam nic do liniowych gier, ostatnimi czasy nawet przy takich lepiej się bawię, bo ile można cisnąć kolejnego openworlda? Tylko spójrzmy na takie Half-Life'y. To też liniowa/korytarzowa gra. Tylko tam co chwilę coś się dzieje. A to trochę skakania, a to trochę główkowania. A kurwa w liczdomie nawet skakania nie ma.
Owszem zdarzy się jakaś odnoga, ale zwykle na jej końcu znajdziemy tylko bąbla, lub skrzynkę, a potem musimy się wracać. W którymś z końcowych etapów na bagnach było jakieś światełko w tunelu, bo były do wyboru dwie ścieżki... szkoda tylko, że obie się łączą ze sobą w jednym miejscu.
Jakby jeszcze fabuła była dobra.
W trakcie naszej tułaczki napotkamy echa, czy jakbym wolał to nazywać - magiczne hologramy, które pokażą nam jak bardzo niemiły jest Shax. Lub wspomnienia poprzednich Dragona i Gryphona. Ogółem fabuły jakoś nie chciało mi się śledzić, bo od samego początku wiedziałem, że niczym mnie nie zaskoczy Plot twisty są.
SPOJLERY!
Ot po pokonaniu Shaxa nagle musimy się pozbyć jego dwóch bachorów, a potem się okazuje, że "somehow Shax returned", więc znowu musimy pozbyć się jego.

Jak dla mnie wszystkie pieniądze poszły na wynajęcie obsady głosowej i licencję CryEngine 3. Gra nie wygląda źle, mimo prawie 10 lat na karku. Problem jednak tkwi w tym taki, że dostajemy typowe motywy fantasy, bez jakichś ciekawszych pomysłów. Wszystko co tu jest już gdzieś widziałem. Jak nie w Skyrimie to w innym Dark Messiah. Nie pomaga też mały wachlarz przeciwników. Co chwilę powtarzają się te same demony, ci sami kultyści i te same szkieletory... Zdarzały się też rozmaite bugi. W wielu miejscach tekstury mi migotały, albo na jednym z poziomów nie załadowały się tekstury drzew.

Czy coś jeszcze powinienem dodać?
Lichdom to nie jest zła gra, ale taki średniaczek 6/10. Można przejść, ale czy warto? Mnie niestety zawiódł. Nie czułem się zajebistym magiem, a zwykłą popierdółką. Niby ma endgame w postaci przechodzenia kolejnych portali z wyzwaniami (fatalnie to nazwali "nju gejm plas"), ale po głównej kampanii naprawdę już byłem tak znużony, że nie chciało mi się wracać.